wtorek, 13 sierpnia 2013

Złodziej dusz



Na niektóre książki trafia się przypadkiem, trochę jakby się o nie potykając. Czasem książki same trafiają w ręce, jakby miały ochotę być przeczytane właśnie przez ciebie. Podchodzi się do nich z ociąganiem, bo przecież w pudełku za łóżkiem czeka na przeczytanie jeszcze spory stosik. Ale gdy już zacznie się czytać, to…

Trudno się oderwać. To zdanie przychodzi mi do głowy, gdy myślę o Złodzieju dusz. Już od samego początku czytelnik zostaje wciągnięty do dwóch światów- zupełnie zwyczajnego, choć tajemniczego Torunia, i jego magicznego alternatywnego odpowiednika- Thornu. Poznajemy młodą wiedźmę, Dorę Wilk, która próbuje pogodzić swoje magiczne dziedzictwo z niemagicznym życiem. Pierwszoosobowa narracja pozwala dobrze wczuć się w bohaterkę. Jesteśmy razem z nią, gdy jako policjantka bada sprawę zabójstwa staruszki, poznajemy jej nadnaturalnych przyjaciół i wrogów. Anecie Jadowskiej udało się stworzyć pełny obraz magicznego świata, przenikającego do tak dobrze nam znanej polskiej rzeczywistości. I być może dlatego, że mam małą styczność z polską fantastyką (i w ogóle z polską beletrystyką), była to dla mnie nowość. I bardzo mi się to podobało, zwłaszcza że niedługo po przeczytaniu książki miałam możliwość odwiedzenia Torunia. Uwielbiam to uczucie, gdy np.,  idąc ulicą wyobrażam sobie, że gdzieś tu jest wejście do Szatańskiego Pierwiosnka, a mały wredny głosik mówiący i tak wiesz, że to wszystko nieprawda, dostaje po buzi i zostaje zagłuszony przez nieskrępowaną, wręcz dziecięcą imaginację.

Ale Złodziej dusz to zdecydowanie książka nie dla dzieci, o nie… Nie tylko dlatego, że autorka nie stroni od dwuznacznych dialogów (ale bez przesady, czyta się swobodnie). Dora, w magicznym świecie zwana Jadą, wplątuje się w coraz to nowe, bardziej niebezpieczne kłopoty. W nadnaturalnym Toruniu dochodzi do serii brutalnych porwań. Dora zostaje wybrana przez Starszyznę do rozwikłania tej zagadki. Razem ze swoimi przyjaciółmi, diabłem Mironem i aniołem Joshuą, będzie musiała odwiedzić nadnaturalne miejscowości nad polskim wybrzeżem. Przyjdzie im odwiedzić wampiry, wilkołaki i wiedźmy, jednak droga, którą poprowadzą ich znalezione wskazówki, skończy się niebezpiecznie blisko znajomych miejsc Dory.

Główna bohaterka wzbudziła moją sympatię. Takich postaci kobiecych potrzebuje fantastyka! Awanturnicza wiedźma nie jest księżniczką z bajki, która siedzi w wieży i wzdycha. Bierze sprawy w swoje ręce, nie boi się działania. A wszystkie wątpliwości i spory potrafi rozwiązać… szybkim strzałem w szczękę.


Muszę przyznać, że książka niepozbawiona jest minusów. Zdecydowanie zbyt mało dowiedziałam się o przeszłości Dory- być może w następnych tomach autorka rozwinie ten wątek. Bohaterowie są trochę… czarno- biali, no i może denerwować fakt, że większość fabuły jest oparta na tym, że jakiś facet chce się przespać z Dorą, ale nie może, więc się mści. Co prawda odziedziczyła magię płodności, ale bez przesady. Mimo wszystko, czytało mi się bardzo przyjemnie. Złodziej dusz to bardzo ciekawa propozycja z gatunku urban fantasty, i z pewnością sięgnę po kolejne tomy przygód Dory. 

Ostatnio dodaję posty dość nieregularnie, ale w wakacje wypadło mi dużo niespodziewanych wyjazdów :)
Przepraszam i obiecuję poprawę- od nowego roku szkolnego.

1 komentarz:

  1. Czytałam tylko drugą część, może kiedyś przeczytam i pierwszą i kolejne, ale się zobaczy jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń