Na niektóre książki trafia się przypadkiem, trochę jakby się o nie potykając. Czasem książki same trafiają w ręce, jakby miały ochotę być przeczytane właśnie przez ciebie. Podchodzi się do nich z ociąganiem, bo przecież w pudełku za łóżkiem czeka na przeczytanie jeszcze spory stosik. Ale gdy już zacznie się czytać, to…
Trudno się oderwać. To zdanie przychodzi mi do głowy,
gdy myślę o Złodzieju dusz. Już od
samego początku czytelnik zostaje wciągnięty do dwóch światów- zupełnie
zwyczajnego, choć tajemniczego Torunia, i jego magicznego alternatywnego
odpowiednika- Thornu. Poznajemy młodą wiedźmę, Dorę Wilk, która próbuje
pogodzić swoje magiczne dziedzictwo z niemagicznym życiem. Pierwszoosobowa
narracja pozwala dobrze wczuć się w bohaterkę. Jesteśmy razem z nią, gdy jako
policjantka bada sprawę zabójstwa staruszki, poznajemy jej nadnaturalnych
przyjaciół i wrogów. Anecie Jadowskiej udało się stworzyć pełny obraz
magicznego świata, przenikającego do tak dobrze nam znanej polskiej
rzeczywistości. I być może dlatego, że mam małą styczność z polską fantastyką
(i w ogóle z polską beletrystyką), była to dla mnie nowość. I bardzo mi się to
podobało, zwłaszcza że niedługo po przeczytaniu książki miałam możliwość
odwiedzenia Torunia. Uwielbiam to uczucie, gdy np., idąc ulicą wyobrażam sobie, że gdzieś tu jest
wejście do Szatańskiego Pierwiosnka, a mały wredny głosik mówiący i tak wiesz, że to wszystko nieprawda, dostaje
po buzi i zostaje zagłuszony przez nieskrępowaną, wręcz dziecięcą imaginację.
Ale Złodziej
dusz to zdecydowanie książka nie dla dzieci, o nie… Nie tylko dlatego, że autorka
nie stroni od dwuznacznych dialogów (ale bez przesady, czyta się swobodnie).
Dora, w magicznym świecie zwana Jadą, wplątuje się w coraz to nowe, bardziej
niebezpieczne kłopoty. W nadnaturalnym Toruniu dochodzi do serii brutalnych
porwań. Dora zostaje wybrana przez Starszyznę do rozwikłania tej zagadki. Razem
ze swoimi przyjaciółmi, diabłem Mironem i aniołem Joshuą, będzie musiała
odwiedzić nadnaturalne miejscowości nad polskim wybrzeżem. Przyjdzie im
odwiedzić wampiry, wilkołaki i wiedźmy, jednak droga, którą poprowadzą ich
znalezione wskazówki, skończy się niebezpiecznie blisko znajomych miejsc Dory.
Główna bohaterka wzbudziła moją sympatię. Takich
postaci kobiecych potrzebuje fantastyka! Awanturnicza wiedźma nie jest
księżniczką z bajki, która siedzi w wieży i wzdycha. Bierze sprawy w swoje
ręce, nie boi się działania. A wszystkie wątpliwości i spory potrafi rozwiązać…
szybkim strzałem w szczękę.
Muszę przyznać, że książka niepozbawiona jest
minusów. Zdecydowanie zbyt mało dowiedziałam się o przeszłości Dory- być może w
następnych tomach autorka rozwinie ten wątek. Bohaterowie są trochę… czarno-
biali, no i może denerwować fakt, że większość fabuły jest oparta na tym, że
jakiś facet chce się przespać z Dorą, ale nie może, więc się mści. Co prawda
odziedziczyła magię płodności, ale bez przesady. Mimo wszystko, czytało mi się
bardzo przyjemnie. Złodziej dusz to
bardzo ciekawa propozycja z gatunku urban fantasty, i z pewnością sięgnę po
kolejne tomy przygód Dory.
Ostatnio dodaję posty dość nieregularnie, ale w wakacje wypadło mi dużo niespodziewanych wyjazdów :)
Przepraszam i obiecuję poprawę- od nowego roku szkolnego.
Czytałam tylko drugą część, może kiedyś przeczytam i pierwszą i kolejne, ale się zobaczy jeszcze :)
OdpowiedzUsuń