Gdy ponad rok temu zaczynałam serię o Wiedźminie
(rozpoczynając od Krwi elfów), z
polską fantastyką miałam bardzo niewiele do czynienia. Kunszt pana Sapkowskiego
zachwycił mnie jednak, a historia Geralta z Rivii wciągnęła, jak tysiące innych
osób. Egzemplarze w mojej starej bibliotece były zaczytane do granic możliwości, ale bibliotekarka zwierzyła mi się
kiedyś, że nie ma serca skazać ich na przymusową emeryturę, bo wciąż ktoś je
wypożycza. Z radością przeczytałam cztery pierwsze tomy, wyobraźnią nadrabiając
pojedyncze braki kartek w trzeciej i czwartej części, ale… W piątej, ostatniej,
brakowało połowy. Zrezygnowana i bardzo, bardzo smutna odłożyłam lekturę,
obiecując sobie, że kiedyś jeszcze do
Wiedźmina wrócę.
Kiedy więc w nowej bibliotece przyuważyłam tę
książkę, od razu wyciągnęłam po nią moje zachłanne łapki. Tym razem mogłam
zacząć od właściwego początku, tego „najpierwszego”, czyli od Ostatniego Życzenia, pierwszego z dwóch
zbiorów opowiadań otwierających Sagę o Wiedźminie.
Książkę połknęłam w jeden dzień. Bo czy da się
inaczej? Szybka akcja i żywy, barwny język, sprawiają że czyta się lekko i z wypiekami
na twarzy. Liczne i bardzo realistyczne opisy walk oraz miejsc sprawiają, że
nadchodzi to charakterystyczne i wspaniałe uczucie bycia w książce. Przypadła mi do gustu również konstrukcja Ostatniego życzenia; poszczególne
opowiadania były poprzedzone jakby przerywnikami, wprowadzeniami spajającymi je
w jedną całość. Bardzo mi się podobały liczne nawiązania do klasycznych baśni,
które tym razem odkrywamy w mroczniejszej, trochę surrealistycznej formie.
Dowiadujemy się wiele o przeszłości Geralta. Niektóre fakty bardzo mnie
zdziwiły, zapewne dlatego, że świat wykreowany w powieści znałam już wcześniej,
ale niekompletnie. Na przykład zupełnie inaczej wyobrażałam sobie początek
miłości Geralta i Yennefer… Ale cóż, trzeba pogodzić się z tym, że u
Sapkowskiego wszystko, co piękne albo dobre, musi być skażone nutką tragedii
lub cynizmu. Ma to również swoje dobre strony- powieść nie jest przesłodzona i
wprowadza czytelnika w straszny, a zarazem fascynujący niepokój.
Nie umiem dobrze zrecenzować tej książki; myślę, że
trzeba ją po prostu przeczytać. Dla fanów fantastyki to zdecydowanie lektura
obowiązkowa! Jedna z moich ulubionych serii, która przy okazji pokazuje, że
„Polacy też mogą” J.