pociąg…
Ja i moja przyjaciółka po nocy w pociągu... koszmar |
…plaża…
Morska woda + wiatr= włosy jak u Meduzy :) |
…a
nawet Narnia…
Do zobaczenia za chwilę... chociaż dla mnie to będą lata... |
…i
w końcu własne podwórko.
Jednak bez względu na miejsce, w którym się aktualnie
czyta, książki wakacyjne dzielą się z grubsza na dwie kategorie: tzw.
ambitniejsze, bo dużo czasu i głowa pusta, i książki lekkie i przyjemne, bo
dużo czasu, głowa pusta i…lenistwo.
Dzisiaj chciałabym przedstawić wam kilka książek
należących do tej drugiej kategorii, których zastosowanie zależy od poziomu i
natężenia owego lenistwa.
Terry Pratchett Mort
Kolejna opowieść ze Świata Dysku znów zachwyciła
mnie genialną kreacją Śmierci. Wśród wielu postaci na płaskiej ziemi on jest
chyba moją ulubioną. Potężny, przerażający, a równocześnie tak… rozbrajająco nieporadny.
Naprawdę, aż mi go szkoda.
Przewrotny humor, przeplatanie się scen zabawnych z
dramatycznymi a fantastyki z codziennością oraz wszechobecna satyra, czyli to
co najlepsze u Pratchett’a. Doskonała pozycja,
nie tylko na wakacje.
Inne w tej kategorii:
Poziom 2: Jestem leniwy/a, ale się staram.
Chris Wooding Przebudzeni
Co się kryje za tajemniczą nazwą steampunk? Wikipedia twierdzi, że to nurt stylistyczny w kulturze odmiana fantastyki naukowej(…) Charakterystyczne dla steampunku zainteresowanie rozwojem techniki często prowadzi do kreowania wynalazków nieznanych w naszej historii, dlatego nurt ten bywa zaliczany do tzw. historii alternatywnych. Akcja utworów steampunkowych przeważnie rozgrywa się w epoce wiktoriańskiej – erze rewolucji technicznej, wieku pary (stąd nazwa gatunku: steam, ang. – para). Steampunk nawiązuje do twórczości ojców fantastyki: Juliusza Verne’a, Herberta George'a Wellsa czy Marka Twaina. Aczkolwiek w twórczości Juliusza Verne’a zaczytywałam się (tzn. czytywałam wielokrotnie trzy jego tomy, które były dostępne w bibliotece) jakoś w drugiej połowie podstawówki, to książka Przebudzeni jest moim pierwszym spotkaniem ze steampunkiem. Podchodziłam do tej książki trochę niepewnie, ale z ciekawością. Nie spodziewałam się po lekturze zbyt wiele, i może dlatego zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.
Już na samym początku autor rzuca nas w wir
szalejącej akcji. Poznajemy kapitana Dariana Frey’a (czy tylko mi skojarzył się
on z Dorianem Gray’em?), który w dość nieprzyjemnych okolicznościach zostaje
wplątany w spisek uknuty przeciwko najważniejszym ludziom w państwie. Drobny
przestępca, bliżej nieznany nawet w brudnym półświatku, staje się nagle wrogiem
numer jednen. Manewrując między Marynarką Koalicji, dawnymi dłużnikami a
bezwzględną i mściwą łowczynią nagród, Frey próbuje się dowiedzieć, przez kogo
i dlaczego został wrobiony.
Napis na okładce głosi wszem i wobec, że Przebudzeni to „Piraci z Karaibów w kosmicznej space operze”. Przyznam, że to
bardzo trafne stwierdzenie. Już sam kapitan Frey bardzo przypomina kapitana
Sparrow’a. Taki sam brudny, bezwzględny
s****syn, który nie wiedzieć czemu wzbudza sympatię. Naprawdę. Już od
pierwszych stron polubiłam tego pechowego awanturnika, a gdy w miarę czytania
poznawałam coraz więcej jego mniejszych i większych grzechów… polubiłam go
jeszcze bardziej. Poza tym, cała załoga Ketty
Jay bardzo przypomina załogę Czarnej
Perły. Wszyscy potłuczeni przez życie, z tzw. mroczną przeszłością. Jak w
amerykańskim kinie, każdy z nich przechodzi w czasie trwania historii pozytywną
przemianę. Akcja już chyli się ku szczęśliwemu zakończeniu… gdy nagle następuje
nagły zwrot i autor trzyma nas w napięciu jeszcze przez jeden rozdział. Ale i
tak wszystko nieuchronnie zmierza do happy endu. Bardzo przyjemna, choć nie
naiwna książka. Pomysłowa, z wciągającą akcją. Doskonała na plażę- gdy jesteśmy
już na tyle rozleniwieni, że nie trawimy niczego trudniejszego, lecz umysł nie
może się jeszcze zadowolić sztandarowym „odmóżdżaczem”.
Inne w tej kategorii:
Aneta Jadowska Złodziej
dusz (recenzja niebawem)
Poziom 3: Totalne rozleniwienie.
Kami Garcia, Margaret Stohl Piękne istoty
Jeśli ktoś czytał uważnie to, co tutaj zamieszczam, wie, że nie lubię najpopularniejszego ostatnio gatunku, jakim jest paranormal romance. Ale pewnego dnia w bibliotece powiedziałam sobie: ok, dziewczyno, trzeba się przełamać, Zmierzch ci nie poszedł, to może chociaż to…?
I takim sposobem trafiła w moje zachłanne łapki
powieść Piękne Istoty. Tytuł i
okładka bardzo mi się spodobały i z chęcią przystąpiłam do czytania. Nie chcę
się o tej książce za bardzo rozpisywać. Była… znośna. W sam raz w stanie, gdy
leniwie buja się na huśtawce w promieniach lipcowego słońca, wiatr delikatnie
szeleści w liściach, a oczy same się zamykają… Akcja płynie leniwie, rozkręca
się dopiero na ostatnich stu stronach. Bohaterowie są niezbyt wyraźni, ale
polubiłam główną dwójkę- Ethana dlatego, że… czyta dobre książki, a Lenę…tak po
prostu. Nie lubię schematu „oni się kochają, chcą ze sobą być, ale nie mogą, bo
on/ona jest paranormalna”, więc możecie zdawać sobie sprawę, jak byłam
rozleniwiona, czytając tę książkę. Ocknęła mnie dopiero gramatyka: „chłopaki były,
chłopaki zrobiły”, ale to już błąd tłumacza.
Podsumowując, powieść jest lekka i
nieusypiająca, ale z takich, które zapomina się pół godziny po. Nie ma mowy o książkowym kacu. I tym
pozytywnym akcentem zakończę dzisiejsze rozważania. Dobranoc.
Rewelacyjne fotki :D opowiadaj jak było w Narnii :p
OdpowiedzUsuńsuuper:) ale nic nie mogę powiedzieć,bo tyle się tam teraz dzieje, że objęli wszystko tajemnicą państwową :) więc z ósmej części kronik nici...
Usuń