środa, 31 lipca 2013

Wakacyjne książki

Wakacje (lub-jak kto woli-sezon urlopowy) w pełni. Można spędzać je w różnych miejscach i tak samo w różnych miejscach czytać. U mnie były to:
pociąg…

Ja i moja przyjaciółka po nocy w pociągu... koszmar
…plaża…

Morska woda + wiatr= włosy jak u Meduzy :)
…a nawet Narnia…
Do zobaczenia za chwilę... chociaż dla mnie to będą lata...

…i w końcu własne podwórko.

Jednak bez względu na miejsce, w którym się aktualnie czyta, książki wakacyjne dzielą się z grubsza na dwie kategorie: tzw. ambitniejsze, bo dużo czasu i głowa pusta, i książki lekkie i przyjemne, bo dużo czasu, głowa pusta i…lenistwo.

Dzisiaj chciałabym przedstawić wam kilka książek należących do tej drugiej kategorii, których zastosowanie zależy od poziomu i natężenia owego lenistwa.

Poziom 1: Zrelaksowany, ale pełen energii.


Terry Pratchett Mort

Komu podobał się polecany niedawno przeze mnie Wiedźmikołaj, ten koniecznie powinien sięgnąć po Morta. Jest to jeden z pierwszych tomów serii o Świecie Dysku, wydany w 1987r. Terry Pratchett znów jednym z głównych bohaterów czyni Śmierć. Tym razem jednak Mroczny Kosiarz postanawia wziąć urlop. Jednak, czy Śmierć urlopuje, czy nie, ludzie umierają i ktoś musi zająć się przeprowadzaniem ich na drugą stronę. Najlepszym wyjściem wydaje się więc przyjęcie terminatora (lub też, współcześniej, stażysty). Śmierć wybiera sobie chłopca imieniem Mort, a sam wyrusza w podróż, aby poznać rozkosze śmiertelników. Mort, chłopiec z natury dość niezdarny (och, znam ten ból…) musi opanować techniki przechodzenia przez ściany, sprawnego używania kosy, oraz- co najważniejsze- obiektywizmu. Jednak ten w praktyce przeradza się w obojętność i przyzwalanie na niesprawiedliwość, a Mort-jak każdy młody człowiek-chce się buntować przeciwko niesprawiedliwości. Gdy Mort ratuje przed śmiercią młodą, niewinną i piękną księżniczkę, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji. Czasoprzestrzeń ulega zakrzywieniu. Chłopak musi sam ją naprawić… Nie, nie do końca sam. Ma do pomocy wyniosłą córkę śmierci, od kilkudziesięciu lat na poziomie nastolatki, oraz dwóch magów: jednego nie do końca wykształconego, a drugiego od kilku tysięcy lat udającego, że jest pomocą domową.

Kolejna opowieść ze Świata Dysku znów zachwyciła mnie genialną kreacją Śmierci. Wśród wielu postaci na płaskiej ziemi on jest chyba moją ulubioną. Potężny, przerażający, a równocześnie tak… rozbrajająco nieporadny. Naprawdę, aż mi go szkoda.

Przewrotny humor, przeplatanie się scen zabawnych z dramatycznymi a fantastyki z codziennością oraz wszechobecna satyra, czyli to co najlepsze u Pratchett’a.  Doskonała pozycja, nie tylko na wakacje.

Inne w tej kategorii:


Poziom 2: Jestem leniwy/a, ale się staram.

Chris Wooding Przebudzeni

Co się kryje za tajemniczą nazwą steampunk? Wikipedia twierdzi, że to nurt stylistyczny w kulturze odmiana fantastyki naukowej(…) Charakterystyczne dla steampunku zainteresowanie rozwojem techniki często prowadzi do kreowania wynalazków nieznanych w naszej historii, dlatego nurt ten bywa zaliczany do tzw. historii alternatywnych. Akcja utworów steampunkowych przeważnie rozgrywa się w epoce wiktoriańskiej – erze rewolucji technicznej, wieku pary (stąd nazwa gatunku: steam, ang. – para). Steampunk nawiązuje do twórczości ojców fantastyki: Juliusza Verne’a, Herberta George'a Wellsa czy Marka Twaina. Aczkolwiek w twórczości Juliusza Verne’a zaczytywałam się (tzn. czytywałam wielokrotnie trzy jego tomy, które były dostępne w bibliotece) jakoś w drugiej połowie podstawówki, to książka Przebudzeni jest moim pierwszym spotkaniem ze steampunkiem. Podchodziłam do tej książki trochę niepewnie, ale z ciekawością. Nie spodziewałam się po lekturze zbyt wiele, i może dlatego zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.

Już na samym początku autor rzuca nas w wir szalejącej akcji. Poznajemy kapitana Dariana Frey’a (czy tylko mi skojarzył się on z Dorianem Gray’em?), który w dość nieprzyjemnych okolicznościach zostaje wplątany w spisek uknuty przeciwko najważniejszym ludziom w państwie. Drobny przestępca, bliżej nieznany nawet w brudnym półświatku, staje się nagle wrogiem numer jednen. Manewrując między Marynarką Koalicji, dawnymi dłużnikami a bezwzględną i mściwą łowczynią nagród, Frey próbuje się dowiedzieć, przez kogo i dlaczego został wrobiony.

Napis na okładce głosi wszem i wobec, że Przebudzeni to „Piraci z Karaibów w kosmicznej space operze”. Przyznam, że to bardzo trafne stwierdzenie. Już sam kapitan Frey bardzo przypomina kapitana Sparrow’a.  Taki sam brudny, bezwzględny s****syn, który nie wiedzieć czemu wzbudza sympatię. Naprawdę. Już od pierwszych stron polubiłam tego pechowego awanturnika, a gdy w miarę czytania poznawałam coraz więcej jego mniejszych i większych grzechów… polubiłam go jeszcze bardziej. Poza tym, cała załoga Ketty Jay bardzo przypomina załogę Czarnej Perły. Wszyscy potłuczeni przez życie, z tzw. mroczną przeszłością. Jak w amerykańskim kinie, każdy z nich przechodzi w czasie trwania historii pozytywną przemianę. Akcja już chyli się ku szczęśliwemu zakończeniu… gdy nagle następuje nagły zwrot i autor trzyma nas w napięciu jeszcze przez jeden rozdział. Ale i tak wszystko nieuchronnie zmierza do happy endu. Bardzo przyjemna, choć nie naiwna książka. Pomysłowa, z wciągającą akcją. Doskonała na plażę- gdy jesteśmy już na tyle rozleniwieni, że nie trawimy niczego trudniejszego, lecz umysł nie może się jeszcze zadowolić sztandarowym „odmóżdżaczem”.

Inne w tej kategorii:
Aneta Jadowska Złodziej dusz (recenzja niebawem)

Poziom 3: Totalne rozleniwienie.

Kami Garcia, Margaret Stohl Piękne istoty


Jeśli ktoś czytał uważnie to, co tutaj zamieszczam, wie, że nie lubię najpopularniejszego ostatnio gatunku, jakim jest paranormal romance. Ale pewnego dnia w bibliotece powiedziałam sobie: ok, dziewczyno, trzeba się przełamać, Zmierzch ci nie poszedł, to może chociaż to…?

I takim sposobem trafiła w moje zachłanne łapki powieść Piękne Istoty. Tytuł i okładka bardzo mi się spodobały i z chęcią przystąpiłam do czytania. Nie chcę się o tej książce za bardzo rozpisywać. Była… znośna. W sam raz w stanie, gdy leniwie buja się na huśtawce w promieniach lipcowego słońca, wiatr delikatnie szeleści w liściach, a oczy same się zamykają… Akcja płynie leniwie, rozkręca się dopiero na ostatnich stu stronach. Bohaterowie są niezbyt wyraźni, ale polubiłam główną dwójkę- Ethana dlatego, że… czyta dobre książki, a Lenę…tak po prostu. Nie lubię schematu „oni się kochają, chcą ze sobą być, ale nie mogą, bo on/ona jest paranormalna”, więc możecie zdawać sobie sprawę, jak byłam rozleniwiona, czytając tę książkę. Ocknęła mnie dopiero gramatyka: „chłopaki były, chłopaki zrobiły”, ale to już błąd tłumacza. 

Podsumowując, powieść jest lekka i nieusypiająca, ale z takich, które zapomina się pół godziny po. Nie ma mowy o książkowym kacu. I tym pozytywnym akcentem zakończę dzisiejsze rozważania. Dobranoc. 

2 komentarze:

  1. Rewelacyjne fotki :D opowiadaj jak było w Narnii :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. suuper:) ale nic nie mogę powiedzieć,bo tyle się tam teraz dzieje, że objęli wszystko tajemnicą państwową :) więc z ósmej części kronik nici...

      Usuń