poniedziałek, 30 grudnia 2013

Quo Vadis. Trzecie tysiąclecie



Zacznę od tego, że ogromnie żałuję, iż przed lekturą tej książki nie zdążyłam przeczytać starego, oryginalnego Quo Vadis Sienkiewicza. Doprawdy, aż mi wstyd. W wakacje miałam przeczytać… zapomniałam. A gdy dostałam książkę do recenzji, nie było już czasu. Z tego powodu być może nie będę mogła w pełni ocenić tej książki, choć z drugiej strony uniknę porównań do powieści, której autor został nagrodzony literackim Noblem.

Jest rok 2112. Do Nowego Jorku wraca Szymon, generał armii. Młody, piękny, szczęśliwy. A przynajmniej tak się czuje. Świat bardzo różni się od tego, jaki znamy dzisiaj. Stany Zjednoczone Świata są państwem pełnym dobrobytu i rozrywki, a słowo obywatel zostało zastąpione przez konsument. Infantylizacja społeczeństwa i życia publicznego, nad którym drą szaty niektórzy komentatorzy dzisiejszej rzeczywistości, postąpiła jeszcze bardziej. Wszystko musi być- cytując prezydenta tego wspaniałego państwa- zajebiste. Wolność myśli i słowa zastąpiła wolność konsumpcji i seksu. Dzieci wychowują się same; dorośli zachowują się jak dzieci. Podobieństwa do Huxleyowskiego Nowego wspaniałego świata nasuwają się od razu.

Tymczasem Szymon, przyjaciel wpływowego na prezydenckim dworze kreatora mody, Petroniusza, niespodziewanie zakochuje się od pierwszego wejrzenia w tajemniczej, młodej pani weterynarz. Romantyczne uczucie nie pasuje do świata, w którym „miłość” stała się tylko określeniem na spędzenie ze sobą nocy. Petroniusz myśli, że jego młody przyjaciel potęskni, pocierpi i zapomni. Ale on nie zapomina. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy okazuje się, że jego ukochana Angel jest chrześcijanką. Nie tylko może zostać za to wtrącona do więzienia, lecz jeszcze skutecznie opiera się zalotom Szymona.

W tym samym czasie  kapryśny prezydent Garison, pragnąc zapisać się w historii oraz zdusić w zarodku nielicznie odcinanie się obywateli od bezpiecznego schematu, sztucznie wywołuje kryzys gospodarczy oraz obarcza odpowiedzialnością z niego chrześcijan. Ma nadzieję, że ludzie w akcie zemsty postanowią ostatecznie rozwiązać kwestię chrześcijańską. Opisy knowań prezydenta i jego otoczenia przeplatają się z rozpaczliwymi próbami Szymona, dążącego do zrozumienia wiary Angel.

Tyle o fabule. Muszę przyznać, że ta książka naprawdę mnie poruszyła. Nie tyle ze względu na przedstawioną w niej wizję przyszłości, a raczej kwestię samej wiary. Czy ja, która uważam się za osobę wierzącą, praktykującą, naprawdę… wierzę? Czy wiara już mi nie spowszedniała? Czy nie stała się tylko klepaniem regułek i słów „proszę o to, proszę o tamto”? Chciałabym powiedzieć, że nie. Ja, osoba wychowana w wierze chrześcijańskiej od dzieciństwa, mam mniej wiary niż nawrócony wczoraj. Tak nie powinno być! Chrystus ostrzegał przed letniością; po przeczytaniu tej książki człowiek zastanawia się, czy przypadkiem nie stał się letni.

Oczywiście, wizja świata przedstawionego w Quo Vadis. Trzecie tysiąclecie również jest niepokojąca. Tym bardziej, gdy rozejrzymy się naokoło i widzimy zmiany w mentalności ludzi, które zachodzą już od dawna i nieuchronnie prowadzą do rzeczywistości wykreowanej przez Martina Abrama. Postawa bo mnie się należy, zaburzona hierarchia wartości, celebryci stający się autorytetami, obojętność na cierpienie i ból… Łatwo o tym pisać, siedząc w miłym ciepełku przed ekranem komputera. Ale warto się zastanowić, czy cech, które potępiam, nie widzę tylko w sobie.

W powieści zauważyłam kilka minusów: początkowo było dużo retrospekcji i wyjaśnień, które, choć pomagały zrozumienie akcji, ciągnęły się niemiłosiernie. Autor momentami używał dziwnej (przynajmniej dla mnie) składni, no i niezbyt zadowoliło mnie zakończenie. Po tym, jak akcja rozwijała się powoli, rytmicznie zmierzając do punktu kulminacyjnego, później wszystko skończyło się jakoś… za szybko, za prosto. Jakby trochę na łapu-capu. Chociaż wszystko jestem skłonna autorowi wybaczyć za [SPOILER] końcową scenę egzekucji chrześcijan. Była naprawdę poruszająca, może przez niezdrową ekscytację i –paradoksalnie- obojętność obserwatorów, może przez to, że naprawdę przemawiała do wyobraźni. Las metalowych krzyży. Ale była piękna.


Quo Vadis. Trzecie Tysiąclecie to książka dająca sporo do myślenia. Trudno mi ją jakoś podsumować. Przeczytajcie. Warto. 

Za książkę dziękuję pani Karolinie oraz wydawnictwu Polwen

Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne

1 komentarz: