Czy zastanawialiście się kiedyś, jaki wpływ ma wasze
życie na innych ludzi? Właściwie najmniejszym gestem, od niechcenia
wypowiedzianym słowem można zmienić czyjeś losy. Zawsze interesowały mnie ciągi
przyczynowo- skutkowe; także tzw. efekt
motyla. Polega on na tym, że drobne, niezauważalne wydarzenie może mieć
ogromne skutki w przyszłości, np. trzepot skrzydeł motyla w Japonii może
doprowadzić do huraganu w Teksasie dwa lata później. Także w naszym życiu
możemy doświadczyć takich sytuacji. Jednak zazwyczaj końcowego efektu tego
jednego słowa czy gestu nie jesteśmy świadomi, pozostaje on bez naszego
udziału.
Co by się jednak stało, gdyby pewnego dnia ktoś
pokazał nam, że możemy zmienić czyjeś życie na lepsze. Nie, nie możemy- wręcz
musimy. W ogromnym stopniu lub w malutkim, niezauważalnym, ale zawsze na
lepsze. Czy podejmiemy wyzwanie?
Ed mieszka w małym, zapyziałym, jakby zapomnianym
przez Boga australijskim miasteczku. Ten młody mężczyzna, właściwie chłopak, pracujący jako taksówkarz, nie ma żadnych
perspektyw. Żyje z dnia na dzień, a jego życie jest pozbawione jakichś
większych ambicji czy refleksji. Pracuje. Gra w karty z przyjaciółmi. Rozmawia
z psem. Pierze ubrania, ale nie prasuje. Gotuje. Je. Śpi. W strasznym
mieszkaniu strasznie mieszka straszny mieszczan. Przeciętny. Szary. Człowiek. A
jednak ktoś dostrzegł w nim coś ponadprzeciętnego. Ten nieuchwytny przy
pierwszym wrażeniu przejaw wrażliwości czy empatii. Wtedy Ed dostaje pierwszą
kartę. Wtedy zostaje Posłańcem.
Na karcie są adresy. Czasem dosłowne, czasem
zaszyfrowane. Adresy ludzi, którym trzeba pomóc. Czasem ich problemy są
ogromne, czasem malutkie, wręcz błahe. I tak się od siebie różnią. Kobieta
maltretowana przez męża. Dziewczyna, która w wyścigu zawsze jest druga. Ksiądz
w pustym kościele. Dwaj wiecznie skłóceni bracia. Rodzina imigrantów oderwana
od społeczności. Ludzie z problemami. Tak różnymi. Możesz powiedzieć to nie
moja sprawa. Możesz powiedzieć ale nie dam rady. Jednak wiedzą, że wybrali
odpowiedniego człowieka. Nie zostawisz tego. Problemy innych wgryzają się w
ciebie, przeżerają ci mózg. Nie dają spokoju.
Może dlatego ta książka tak mi się podobała, że
doskonale rozumiałam Eda. Czasem za bardzo przejmuję się innymi, wspólnym
dobrem. Tata nazywa mnie nawet drugą Joanną d’Arc. Ale, czy jeśli chodzi o
nazwijmy to wspólne dobro, istnieje
jakieś za bardzo? W świecie, w którym
większość osób nie patrzy dalej niż przysłowiowy czubek własnego nosa, nie ma
za bardzo.
Więc jak rozwiążesz te problemy, szary człowieku?
Nie własne. Nie znane. Nie ważne.
Niektórzy pomagają, aby poczuć się lepszym. Niektórzy pomagają, żeby lepszym
się stać.
***
Posłaniec
to druga, po słynnej Złodziejce książek,
przeczytana przeze mnie powieść Markusa Zusaka. Trochę się bałam, czy po tak
genialnym dziele, jakim była Złodziejka,
nie rozczaruję się tą pozycją. A jednak panu Zusakowi udało się mnie zachwycić jeszcze
raz. Książka jest napisana lekko i równie lekko, szybko się ją czyta. Wciąga,
jak niewiele powieści obyczajowych. I ma wspaniałe przesłanie. Że zawsze są
jakieś perspektywy. I że nieważne, co się robi, ważne, jakim się jest
człowiekiem. Gdy to piszę, to takie banały. Ale książka naprawdę jest genialna,
oparta na ciekawym pomyśle, dobrze napisana i z satysfakcjonującym,
błyskotliwym zakończeniem. Polecam.
Ja tez bylam zachwycona Zlodziejka ksiazek. Byla niby taka prosta, zwuczajna, a jednak bardzo wzruszajaca i madra. O niej sie pamieta. Dlatego mam chec na Poslanca. Troche mniejsza niz mialam na Zlodziejke (bo ogolnie lubie literature traktujaca w mniejszym lub wiekszym stopniu o wojnie), ale i tak jestem ciekawa tej ksiazki. Tym bardziej, ze na Tobie zrobila az tak dobre wrazenie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Zusaka! Niesłychanie sprawne pióro. A już bodajże w przyszłym roku na ekrany kin wchodzi adaptacja Złodziejki!
OdpowiedzUsuńnaprawdę? trochę się jej obawiam... miejmy nadzieję, że będzie udana :)
UsuńMam ogromną ochotę na tę książkę, odkąd przeczytałam "Złodziejkę...". Trochę się boję, że "Posłaniec" jej nie dorówna, ale skoro tak zachęcasz... ;)
OdpowiedzUsuń