
Kiedy
człowiek jest dorosły, obawia się tylko, no… rzeczy logicznych. Ubóstwa.
Chorób. Że go wykryją. Ale nie szaleje ze zgrozy, ponieważ coś czai się pod
schodami. Przestrzeni nie wypełniają całkowicie dowolne światła i cienie.
Cudowny świat dzieciństwa? Na pewno nie jest przyciętą wersją świata dorosłych.
Już raczej jest światem dorosłych wypisanym wielkimi, pogrubionymi literami.
Wszystko jest w nim… bardziej. Bardziej wszystko.
Każdy w dzieciństwie się czegoś bał. Stracha pod
łóżkiem. Ciemności. Pana Z Czarnym Workiem. Psów. Buki. Irracjonalny, obezwładniający strach,
ogarniał cię zazwyczaj zaraz po zagaszeniu światła, czarnymi wirami zbliżał się
do nóg łóżka. Zaciskasz rozpaczliwie oczy, wierząc, że jeśli czegoś nie
widzisz, to ono nie widzi ciebie. Chowasz głowę pod kołdrę. Kurczowo ściskasz
misia. Spokojnie. On cię obroni.
Pamiętacie to uczucie? Czasem mnie jeszcze nachodzi.
W nocy, mimo duchoty, nie mam odwagi wystawić nogi spod kołdry, bo boję się, że
kudłata czarna łapa zaraz mnie złapie i wciągnie pod łóżko. Kiedy byłam mała,
często miałam taką schizę, nawet w dzień, że ktoś mnie obserwuje. Na plecach
czułam dwoje złych oczu. Może dlatego teraz najlepiej śpi mi się z plecami
ciasno przylegającymi do ściany.
Strachy z dziecięcego pokoju. Teraz wydają się
błahe, naiwne, właśnie... irracjonalne. Ale spróbuj sobie przypomnieć. Spróbuj poczuć się jak dziecko.
Dzieciństwo to nie tylko beztroska. Podczas czytania tej książki, Wiedźmikołaja, wszystko się przypomina.
Zwłaszcza kiedy czyta się w ciemnym pokoju, z firankami poruszanymi przez
wiatr.
O czym właściwie jest Wiedźmikołaj? Trudno powiedzieć. Historia dzieje się równocześnie w
kilku miejscach, z punktu widzenia różnych bohaterów, by na ostatnich stronach
wszystkie wątki połączyły się w spiętrzonej, niepokojącej poincie. Wnuczka
Śmierci, która udaje zwyczajną guwernantkę. Zgraja bandytów, na widok których masz ochotę
przejść na drugą stronę ulicy. Skrytobójca, który widzi rzeczy inaczej niż inni
ludzie. I grupa magów, którzy powinni być mądrzy. Wszystkich spotykamy w
świecie pdobnym do naszego, jakby trochę... alternatywnym. Jest noc przed Nocą
Strzerzenia Wiedźm. Wszystko jest tak, jak być powinno. Stoją ustrojone
drzewka, z nieba sypie się biały puch, a dzieci… zaraz, zaraz. No właśnie. Daje
się zauważyć niepokojący brak grubego osobnika, który przynosi zabawki.
Ktoś musi zastąpić Wiedźmikołaja. Ale gdy mówi się „ktoś”
zazwyczaj dopowiada się „ale tym kimś nie będę ja”. Jest tylko jedna- nazwijmy tak
ją roboczo- osoba, która zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Tym kimś jest
Śmierć, a raczej jej antropomorficzna personifikacja. Wiecie, taki wielki,
czarny szkielet z kosą. Musi podtrzymać wiarę w Wiedźmikołaja. Żeby wzeszło słońce.
Trudno mi pisać o książce, którą tak bardzo lubię.
To jedna z moich ulubionych książek Pratchett ’a. W ogóle uwielbiam tego
autora, jego styl pisania. Znajdujemy się nagle w fantastycznym świecie, w którym
są obecne krasnoludy, smoki, wilkołaki i Nobby Nobbs, ale równocześnie
odkrywamy, że jest tak podobny do naszego. Terry Pratchett potrafi z
zaskakującym, satyrycznym humorem opisywać ludzkie przywary i dziwactwa. Nawet
jeśli mówiąc „ludzkie” używamy przenośni. Wiele daje również genialne
tłumaczenie Piotra W. Cholewy.
Powracając do tematu, o czym jest Wiedźmikołaj: o ludziach. O tym, w co wierzą.
O dzieciństwie. O strachu. O obowiązku. Całkiem sporo jak na fantastykę.
Dlatego właśnie kocham tę książkę.
Na temat Pratchetta słyszałam wiele dobrego, ale jeszcze nie miałam okazji czytać :) mam nadzieję, że kiedyś uda mi się nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńTyle razu mówiłaś mi o tej książce, a ja nadal jej nie przeczytałam. Wakacje - więcej wolnego czasu, więc czas skusić się na tą książkę! Ala
OdpowiedzUsuńPratchett. Na prawdę, nic z jego dorobku nie czytałam. Ale wydaje się być jednym z tych dziwaków, których Mery będzie kochała bezgranicznie. Tylko najpierw "Zimistrz" - ta pora roku zdecydowanie zachęca.
OdpowiedzUsuń"Zimistrza" zdecydowanie polecam, zwłaszcza początkującym z Światem Dysku. Pozdrawiam:)
Usuń