czwartek, 13 grudnia 2012

Mała książka o demokracji

Mała książka o demokracji  to książka teoretycznie dla dzieci, ale myślę że niejeden szacowny obywatel mógłby się z niej wiele nauczyć. Została napisana w Szwecji, ale tłumaczka przystosowała ją do polskich realiów. Ma ona przybliżyć dzieciom główne zasady demokracji, jej historię oraz pomóc im się w niej odnaleźć. To dobry sposób na kształcenie tzw. postawy obywatelskiej i pomysł książki oraz ogólna jej treść przypadły mi do gustu. Ale było parę rzeczy, które mi się nie podobały i to o nich zamierzam napisać.


Pierwsza sprawa, która od razu rzuciła mi się w oczy, to lansowana w Europie i w Polsce moda na równouprawnienie.  Nie żebym miała coś przeciwko prawom kobiet, skądże, jestem absolutnie za. Ale feminizm pokazywany w mediach denerwuje mnie. Nie lubię żadnego fanatyzmu, a dla mnie wygląda to jak fanatyzm właśnie. To wszystko jest jakieś sztuczne, jakoś na siłę. No i ta zasada kto nie z nami, ten przeciwko nam i nie dopuszczanie do siebie żadnych innych poglądów. W moim mniemaniu mądre feministki powinny coś zrobić z tym, że w Polsce jest za mało żłobków i przedszkoli, że kobiety, mimo wykształcenia, nie mogą znaleźć pracy, że w innych krajach kobiety są dyskryminowane naprawdę, czy choćby z tym że matce jest zabierane dziecko, mimo że nie zrobiła nic złego. A one zamiast tego walczą o prawo do własnego brzucha i edukację seksualną dzieci. Poza tym  wyznaję zasadę, że silne kobiety poradzą sobie bez równouprawnienia. Dlatego dziwny wydaje mi się ten oto fragment z tej książeczki: Zarówno w szwedzkim parlamencie, jak i w rządzie połowa to kobiety. To się nazywa równość. Nie we wszystkich krajach taka równość istnieje. W polskim sejmie zasiada zaledwie 20% kobiet.(…) Najgorzej jest we Włoszech. Tam jest ich tylko 7%. To poważny problem. Jaki poważny problem? Ludzie, czy wy nie macie poważniejszych problemów? W rządzie powinni  zasiadać ci, którzy na to zasługują, a nie wybierać tak, aby było po równo! Na tej zasadzie powinno być 50% chudych i 50% grubych, oraz po równo żydów, chrześcijan, muzułmanów oraz wyznawców wudu!  Jak dla mnie, w sejmie może zasiadać 20%  kobiet, 50%, 100 albo 0%- ważne aby wszyscy byli dobrymi rządzącymi i aby zależało im na kraju. Nieważne, czy są kobietami czy mężczyznami.

Oj… trochę się zagalopowałam. Ale nieważne. Mimo wszystko, książka jest warta przeczytania. Szczególnie dla tych, którzy uważają, że nie mają na nic wpływu.


1 komentarz:

  1. Małej książki o demokracji jeszcze nie czytałam. Czytałam za to "Małą książkę o śmierci", "...o miłości", "...o przemocy".
    Bardzo negatywnie oceniam te pozycje. Może "Mała książka o demokracji" jest lepsza. Nie wiem. Ale planuję sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń