Mała książka o
demokracji to książka teoretycznie
dla dzieci, ale myślę że niejeden szacowny obywatel mógłby się z niej wiele
nauczyć. Została napisana w Szwecji, ale tłumaczka przystosowała ją do polskich
realiów. Ma ona przybliżyć dzieciom główne zasady demokracji, jej historię oraz
pomóc im się w niej odnaleźć. To dobry sposób na kształcenie tzw. postawy obywatelskiej
i pomysł książki oraz ogólna jej treść przypadły mi do gustu. Ale było parę
rzeczy, które mi się nie podobały i to o nich zamierzam napisać.
Pierwsza sprawa, która od razu rzuciła mi się w oczy, to
lansowana w Europie i w Polsce moda na równouprawnienie. Nie żebym miała coś przeciwko prawom kobiet,
skądże, jestem absolutnie za. Ale feminizm pokazywany w mediach denerwuje mnie.
Nie lubię żadnego fanatyzmu, a dla mnie wygląda to jak fanatyzm właśnie. To
wszystko jest jakieś sztuczne, jakoś na siłę. No i ta zasada kto nie z nami, ten przeciwko nam i nie
dopuszczanie do siebie żadnych innych poglądów. W moim mniemaniu mądre
feministki powinny coś zrobić z tym, że w Polsce jest za mało żłobków i
przedszkoli, że kobiety, mimo wykształcenia, nie mogą znaleźć pracy, że w
innych krajach kobiety są dyskryminowane naprawdę, czy choćby z tym że matce
jest zabierane dziecko, mimo że nie zrobiła nic złego. A one zamiast tego
walczą o prawo do własnego brzucha i
edukację seksualną dzieci. Poza tym
wyznaję zasadę, że silne kobiety poradzą sobie bez równouprawnienia. Dlatego
dziwny wydaje mi się ten oto fragment z tej książeczki: Zarówno w szwedzkim parlamencie, jak i w rządzie połowa to kobiety. To
się nazywa równość. Nie we wszystkich krajach taka równość istnieje. W polskim
sejmie zasiada zaledwie 20% kobiet.(…) Najgorzej jest we Włoszech. Tam jest ich
tylko 7%. To poważny problem. Jaki poważny problem? Ludzie, czy wy nie
macie poważniejszych problemów? W rządzie powinni zasiadać ci, którzy na to zasługują, a nie wybierać
tak, aby było po równo! Na tej zasadzie powinno być 50% chudych i 50% grubych,
oraz po równo żydów, chrześcijan, muzułmanów oraz wyznawców wudu! Jak dla mnie, w sejmie może zasiadać 20% kobiet,
50%, 100 albo 0%- ważne aby wszyscy byli dobrymi rządzącymi i aby zależało im
na kraju. Nieważne, czy są kobietami czy mężczyznami.
Oj… trochę się zagalopowałam. Ale nieważne. Mimo wszystko, książka jest warta przeczytania. Szczególnie dla tych, którzy uważają, że nie mają na nic wpływu.
Małej książki o demokracji jeszcze nie czytałam. Czytałam za to "Małą książkę o śmierci", "...o miłości", "...o przemocy".
OdpowiedzUsuńBardzo negatywnie oceniam te pozycje. Może "Mała książka o demokracji" jest lepsza. Nie wiem. Ale planuję sięgnąć.