Marzycielkę z Ostendy wypożyczyłam, ponieważ niesamowicie spodobał mi się tytuł. Książka, która według notki z tyłu miała traktować o kruchej naturze marzeń, bardzo mnie zainteresowała i zachwyciła ilustracją na obwolucie. Jednak po raz kolejny sprawdziło się stare powiedzenie, żeby nie oceniać książki po okładce…
Marzycielka
z Ostendy to zbiór opowiadań. Każde z nich przedstawia
historię człowieka, na którego życie w jakiś sposób wpłynęły marzenia. Pierwszym
rozczarowaniem była dla mnie powtarzalność schematu zakończenia. Po drugim
opowiadaniu mogłam już przewidzieć, jak zakończą się kolejne. Najbardziej podobało
mi się pierwsze opowiadanie, tytułowa Marzycielka
z Ostendy, oraz ostatnie, Kobieta z
bukietem. Może dlatego, że lubię ludzi w podeszłym wieku jako bohaterów
literackich. Może dlatego, że te dwa opowiadania najwięcej mówiły o marzeniach.
Nie wiem. W każdym bądź razie, pozostałe
opowiadania mówiły raczej o jakichś zwidach lub omamach, nie o marzeniach. Niektóre
historie wydawały mi się banalne, bohaterowie byli zbudowani na stereotypach,
całość lekko pachniała tanim romansidłem. Przed całkowitą klęską uratował tę książkę
styl pisania Schmitta: lekki, niewymuszony, wdzięczny.
Nie chcę powiedzieć, że Marzycielka z Ostendy nie podobała mi się w ogóle; chodzi mi o
to, że bardzo się nią rozczarowałam. Po kilku innych książkach Schmitta oczekiwałam
może nie arcydzieła, ale w każdym razie czegoś bardzo dobrego, ładnie
napisanego( to się akurat sprawdziło J), z
przesłaniem. Przeczytałam kilka entuzjastycznych recenzji w internecie, w
których określana tę książkę jako wzruszającą.
Co? Mnie ta książka w żaden sposób nie wzruszyła, w niektórych momentach
wręcz zdegustowała. Gusta są różne…
Może to dlatego, że czytałam recenzje osób o te
kilka lat starszych od siebie. Może jeszcze nie dorosłam do tej książki… Za pięć lat przeczytam ją jeszcze raz i powiem
Wam, co o niej myślę.
Raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńSchmitt'a pokochałam po "Oskar i pani Róża", później sięgnęłam po inne jego powieści i było tylko gorzej ;_;
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam:
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
Znudził mnie Schmitt w pewnym momencie i od tamtej pory jakoś nie mogę się do niego przekonać :)
OdpowiedzUsuńWczoraj byliśmy całą rodzinką na Targach Książki. Moja siostra wzięła pięć książek, które tam wymieniła na inne pięć. Cztery z nich to były książki Schmitt'a. Jest wśród nich ,,Marzycielka z Ostendy". Raczej przeczytam, ale kiedy to już nie wiem. :) Twoja Ala...
OdpowiedzUsuńWiesz, też byłam kompletnie nie przekonana do tej książki po pierwszej lekturze. Taka nijaka...
OdpowiedzUsuńA jakiś rok później zaczęły mi się te opowiadania przypominać. I nagle zapragnęłam je sobie powtórzyć. Wtedy chyba doceniłam tę książkę. Może nie jest cudowna, najlepsza, jednak jest dobra. Nawet bardzo. :-)