niedziela, 31 marca 2013

Deklaracja




Nadmiar to coś zbędnego.Niepotrzebnego.Nie można być nadmiarem, jeśli ktoś cię potrzebuje. Nie możesz być nadmiarem, jeśli ktoś cię kocha.

Deklarację zaczęłam czytać bez specjalnego entuzjazmu. Wypożyczyłam ją, ponieważ spodobała mi się okładka. Ale już od pierwszych stron przekonałam się, że to nie jest zwykła historia. Już dawno żadna książka mnie tak nie poruszyła.


Akcja powieści rozgrywa się w dość  odległej przyszłości, bo w roku 2140. Medycyna osiągnęła już wszystko- leczy się raka i ADIS, a ludzie mogą żyć wiecznie. Wydawałoby się- raj. Jednak nieśmiertelność (o czym ostatnio wspominałam tutaj)  wcale nie jest taka wspaniała, jak by się mogło wydawać. Ludzie nie umierają, lecz wciąż rodzą się nowi, co w krótkim czasie doprowadza do przeludnienia. Na początku ogranicza się legalną liczbę dzieci do jednego w rodzinie, później ludzie uznają, że dzieci w ogóle są zbędne. Kiedy ktoś chce mieć dziecko, musi podpisać Rezygnację i zaniechać zażywania środków na nieśmiertelność, co równa się starzeniu i śmierci w normalnym terminie. Dla ludzi żyjących około setki takie zachowanie wydaje się irracjonalne, a Rezygnujących traktuje się trochę jak odszczepieńców.  Co więcej, Rezygnację można złożyć tylko do 16 roku życia-  ci, którzy zdecydują się na dziecko później, mimo Rezygnacji, trafiają do więzienia, a ich dzieci zostają zamknięte w zakładach dla nadmiarów- jak się je pogardliwie określa.

Celem życia nadmiarów jest służenie legalnym i wykonywanie wszystkich fizycznych prac. Oczywiście nie dostają oni środków na Długowieczność. Od dzieciństwa ćwiczeni w posłuszeństwie i uległości, tracą poczucie własnego człowieczeństwa. Nie mamy prawa, by żyć. Musimy odkupić Grzechy rodziców. Przełożeni zakładów nie wahają się używać brutalnych metod, aby pokazać nadmiarom Ich Miejsce. Tortury, izolacja, przemoc fizyczna i psychiczna są na porządku dziennym.

W takim środowisku poznajemy 15-letnią Annę. Dziewczyna jest już tak zindoktrynowana, że wierzy we wszystko, co jej się powie. Mimo że nienawidzi swojego życia, nie robi nic, aby je zmienić. Tak naprawdę nie wierzy, że można żyć inaczej. Pewnego dnia do zakładu przybywa nowy nadmiar- Peter. Mówi on Annie, że ma rodziców, którzy ją kochają i wcale nie chcieli się z nią rozstawać. Dziewczyna z początku mu nie wierzy- jednak stopniowo zaczyna zmieniać swoje poglądy, by w końcu uciec-jednak czy odnajdzie spokój?
Mimo że niedawno czytałam książki o podobnej tematyce (seria Dzieci cienie), Deklaracja wywarła na mnie o wiele większe wrażenie. Być może jest bardziej brutalna, a rzeczywistość ukazana w niej- bardziej bezkompromisowa, ale myślę że to również kwestia przedstawienia bohaterów. Bardzo lubię takie ukazanie postaci, że można je poznać, wczuć się w ich sytuację. Moim zdaniem Gemma Malley wspaniale odmalowała portrety psychologiczne; nawet bohaterowie drugoplanowi są dopracowani, dopieszczeni; poznajemy motywy ich działania, fragmenty ich przeszłości, a mimo to akcja nadal jest wartka.

Jeszcze trochę takich moich domorosłych rozważań (swoją drogą, nie uważacie, że domorosły to bardzo ładne słowo?). Jak wyglądałby świat pozbawiony ludzi młodych? Wciąż te same osoby, te same pomysły. Ludzie wiecznie młodzi, ale umysłowo coraz starsi. Zatracają potrzebę nowości, zamykają się w swoich rytuałach i przyzwyczajeniach. Kreatywność uznają za niepoważność, świeże spojrzenie za naiwność. Jak wyglądałby taki świat? Przestalibyśmy się rozwijać. Dlatego miejmy nadzieję, że nigdy nie dojdzie do sytuacji ukazanej w Deklaracji. Choć nie, to już się dzieje. Miliony aborcji rocznie, polityka jednego dziecka w Chinach… Kto dał nam prawo osądzania, kto może, a kto nie może żyć? Z każdym zabitym dzieckiem tracimy coś cennego, niepowtarzalnego. Oby tylko nikt nie uznał kiedyś, że dzieci w ogóle przestały być ludzkości potrzebne. 

Anna przycisnęła nos do zimnej szyby i z tęsknotą i podziwem przyglądała się wirującym płatkom śniegu. Zahipnotyzowana, śledziła wzrokiem, jak lecą wprost na nią, kłębią się i w końcu osiadają na parapecie, przykrywając całą szarość i brud nieskazitelnie białą zasłoną. Zastanawiała się właśnie, jak to byłoby dotknąć czegoś tak niezwykłego (…), kiedy zauważyła ją przełożona i z gniewem odepchnęła od okna.
- Śnieg nie pada dla ciebie! – wrzasnęła, ciągnąc dziewczynę za włosy do swojego gabinetu.
Potem rzuciła ją na podłogę i zaczęła szukać pasa.- Jak śmiesz w ogóle na niego patrzeć! Jak śmiesz spędzać choćby jedną chwilę swojego życia, patrząc na coś pięknego! Przecież powinnaś pracować! Nic dobrego na świecie nie istnieje dla ciebie! (…) Poznaj Swoje Miejsce, Anno! Poznaj Swoje Miejsce! Jesteś niczym. Na nic nie zasługujesz. Nigdy nie poczujesz śniegu na dłoniach ani słońca na swojej skórze! Nie jesteś potrzebna na Ziemi! Im  szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla nas wszystkich!

Nadmiary nie przebywały tu po to, żeby czytać i pisać – miały się uczyć i pracować, o czym nieustannie przypominała im przełożona zakładu. Mówiła, że byłoby znacznie lepiej, gdyby nie uczono ich czytania i pisania, bo są to rzeczy niebezpieczne: zmuszają do myślenia.

niedziela, 17 marca 2013

Kuzynki





Kuzynki są pierwszym moim spotkaniem z panem Pilipiukiem, oraz pierwszą polską książką fantastyczną od czasów Wiedźmina. Chciałam ją przeczytać od bardzo dawna, aczkolwiek dwie (małe i słabo wyposażone) biblioteki publiczne w promieniu pięciu kilometrów po dziurawych drogach skutecznie hamują moje zachcianki. Kiedy więc moja koleżanka zdobyła Kuzynki, od razu zabrałam się do lektury. Spodziewałam się po tej książce czegoś zupełnie innego… ale przerosła wszystkie moje oczekiwania.

Książki fantastyczne, których akcja toczy się w realnym świecie, zawsze wydawały mi się trochę naciągane, chyba że mamy do czynienia z jakimś magicznym zjawiskiem, oślepiającym zwykłych śmiertelników.  Wydarzenia przedstawione w Kuzynkach rozgrywają się we współczesnym Krakowie- i jest to miejsce idealnie do nich pasujące. Książkowy Kraków jest tajemniczy, trochę staroświecki, jakby tęskniący za dawnymi czasami. Ludzie dzielą się na dwie grupy: nowoczesnych, przemykających gdzieś z boku, niewidzących. I tych, którzy oddychają tą atmosferą, którzy wierzą w przesądy i wiedzą, po czym rozpoznać wampira. Trochę nie pasują do naszych czasów, tęsknią już za tymi, które odeszły.

Na początku poznajemy młodą agentkę CBŚ, Katarzynę, która przy pomocy superkomputera odnajduje swoją daleką kuzynkę. Okazuje się, że kobieta wyglądająca na dwudziestolatkę żyje już od czterech wieków, dzięki kamieniowi filozoficznemu, wyprodukowanemu przez XVI-wiecznego alchemika, Sędziwoja. Jednak zapas magicznej substancji już się kończy. Obie panie postanawiają odnaleźć alchemika. W międzyczasie zatrudniają się w żeńskiej szkole, do której uczęszcza Monika Stiepankovic, Serbka uratowana przez polskich żołnierzy. Kuzynki odkrywają, że drobna szesnastolatka o urodzie królewny jest w rzeczywistości nieumarłą bośniacką księżniczką, urodzoną w IX wieku. Razem szukają Sędziwoja, walczą z innym jego uczniem, Dymitrem, oraz przeciwstawiają się psychopatycznemu… nauczycielowi biologii.

Kuzynki są jedną z najciekawszych książek, które czytałam ostatnio. Fabuła nie jest jakoś specjalnie zawiła, a pierwsze strony książki mogą zniechęcić niecierpliwego czytelnika, jednak ta opowieść ma w sobie coś niesamowicie urzekającego. Na ogół nie lubię motywu wampirów- jedyny ich obraz, który jestem w stanie przełknąć, to ten z Terry’ego  Pratchtetta- ale Monika od razu podbiła moje serce. Wątek, który najbardziej mnie zastanowił w tej książce, to najmocniej związana z wampirzycą- nieśmiertelność.

Dużo ostatnio myślałam na ten temat, może dlatego, że czytam Silmarillion. W rozdziale o stworzeniu elfów znalazłam takie słowa: Z darem wolności łączy się drugi, który polega na tym, że dzieci człowiecze przez krótki czas jedynie cieszą się życiem na świecie i nie są z nim na stałe związane; odchodzą z niego, lecz elfowie nie wiedzą dokąd. W przeciwieństwie do ludzi elfowie maja pozostać aż do końca dni, a ich miłość do Ziemi i całego świata (…) w miarę jak wieki płyną zabarwia się coraz większym smutkiem. Lecz synowie człowieczy umierają prawdziwie i opuszczają świat(…). Śmierć jest ich przeznaczeniem, darem, którego nawet Valarowie (nieśmiertelne istoty podobne do aniołów)zmęczeni brzemieniem czasu mogą ich pozazdrościć. Bardzo spodobał mi się ten cytat. Nigdy nie chciałam być nieśmiertelna. Zakładając nawet wieczną młodość, musiałoby to być koszmarne- tak trwać i trwać w nieskończoność, zawsze tak samo… a jeszcze gorzej, mieć świadomość przemijania wszystkiego dookoła, patrzeć na zmieniający się świat, odchodzących ludzi, upadające idee, ale wciąż takie same błędy… straszne. Czasem wydaje mi się, że mam za mało czasu na wszystko, i wtedy chciałabym żyć wiecznie- móc nauczyć się wszystkiego, zrobić wszystko, na co nigdy nie mam czasu, przeczytać mnóstwo książek… zatrzymać czas. Ale myślę, że po stu, dwustu latach znudziłoby mi się. Człowiek paradoksalnie potrzebuje śmierci- bo życie trwające wieczność doprowadziłoby go do szaleństwa. Nigdy nie wierzyłam, że śmierć jest końcem. Wtedy nasze życie naprawdę nie miałoby sensu. Nawet jeżeli to nie jest to, co sobie wyobrażamy, to jednak coś musi tam być.

Miało być o Kuzynkach, a wyszło o Silmarillionie : ). Ale- jak na początku mówiłam- nie są to recenzje, więc mogę sobie na takie bujanie między jedna książką a druga pozwolić. 

piątek, 15 marca 2013

Stosik #1

Wzorem innych blogów w tematyce książkowej, postanowiłam zamieszczać stosiki, czyli książki, które aktualnie czytam lub mam w planach. Niniejszym więc ogłaszam:

Stosik nr 1.




1.  Trudi Canavan Gildia magów z biblioteki  szkolnej
2. J.R.R Tolkien  Silmarillion również z biblioteki szkolnej- wreszcie się doczekałam :)
3. Paulo Coelho Alchemik z biblioteki gminnej
4. Gemme Malley Deklaracja z biblioteki gminnej
5. Małgorzata Musierowicz Córka  Robrojka z biblioteki szkolnej
6. Małgorzata Musierowicz Imieniny z biblioteki szkolnej

Ostatnio nie poświęcam na czytanie tyle czasu ile bym chciała. Czuję się trochę przytłoczona nawałem sprawdzianów i przygotowaniem do egzaminu. Ale to tylko do kwietnia... a potem już pełen luz :)

czwartek, 7 marca 2013

O książkach młodzieżowych


 Popularny stereotyp mówi, że dzisiejsza młodzież nie czyta książek. Kiedy to słyszę, zawsze mam ochotę zapytać : a jaka książkę przeczytałeś w ostatnim miesiącu Ty, panie dorosły? Według badań z 2012 roku książki czyta tylko 44 % Polaków, ale największą czytającą grupą są osoby w przedziale wiekowym 15-19 lat! Można powiedzieć, że jest to spowodowane tym, że od czasu do czasu uczeń musi przeczytać jakąś lekturę, ale popularność bestsellerowych serii dla młodzieży wydaje się temu przeczyć. Wprawdzie największą poczytnością wśród nastolatek cieszą się romantyczno-fantastyczne sagi mało ambitnych młodych autorek opowiadające o miłości pomiędzy dziewczyną a wampirem/demonem/wilkołakiem/aniołem (przeczytałam jedną taką książkę, co odebrało mi chęci do życia na tydzień), ale naprawdę istnieją młodzi ludzie czytający coś innego, może nie od razu światową klasykę, ale trochę, powiedzmy, poważniejsze książki. I naprawdę istnieją książki dla młodzieży, których fabuła nie kręci się wokół dylematu mam z nim być, czy jednak nie, i z których przy okazji można się czegoś nauczyć. 
 Jednym z autorów piszących bardzo ciekawe pozycje dla młodzieży jest Rick Riordan. Jego serie książek Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy, Kroniki rodu Kane i Olimpijscy Herosi  zajmują ważne miejsce we współczesnej literaturze młodzieżowej. Fabuła opiera się na starożytnych mitach egipskich, greckich i rzymskich, ale wydarzenia rozgrywają się w czasach współczesnych. Jeżeli ktoś interesuje się starożytnością i mitologią (tak jak ja), wspaniałą przygoda jest dla niego odkrywanie starych, mitologicznych postaci w nowej odsłonie. Riordan bardzo pomysłowo dopasowuje kilku tysiącletnie historie do naszych realiów, tworząc intrygujący świat, w którym spiżowego miecza używa się równie łatwo, jak laptopa, a spod lnianego stroju egipskiego maga wystają trampki. Książki, mimo dużej objętości, czyta się szybko, ponieważ wciągają tak, że można zapomnieć o całym świecie. Polecam wszystkim fanom mitologii-i nie tylko.



Wśród polskich autorów książek dla młodzieży najpoczytniejszy jest chyba Rafał Kosik. Jego seria Felix, Net i Nika bije rekordy popularności, a druga część doczekała się już nawet ekranizacji. Książki opowiadają historię trójki warszawskich gimnazjalistów. Łącząc naukę, paranormalne wydarzenia i zwykłe, szkolne sprawy, otrzymujemy zupełnie nowy rodzaj młodzieżowego science-fiction, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Interesujący styl pisania autora oraz wyraziste postacie głównych bohaterów sprawiają, że czyta się bardzo przyjemnie. Mimo że nigdy nie byłam wielka fanka tego gatunku literatury, uwielbiam Felixa, Neta i Nikę  i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy.